środa, 22 kwietnia 2015

Kwietniówka w Beskidach


rowery
W tym roku, jak z resztą zwykle o tej porze, kwietniowa pogoda dała nam wiele urozmaicenia. Było jednak też kilka pięknych i słonecznych dni. Kiedy tylko zobaczyłam, że aura jest sprzyjająca, od razu postanowiłam ja wykorzystać i wyruszyłam w trasę. Tym razem sama, a co! Pedałowałam tam, gdzie mnie oczy poniosą i dotarłam oczywiście w mój ulubiony Beskid Żywiecki. Dziś garstka wspomnień z tej weekendowej wycieczki.
Wyruszyłam w piątek w południe z Katowic w kierunku Żywca. Gdy się w nim znalazłam, był już wieczór, gdyż jechałam sobie niespiesznie, z przerwą na obiadek. Zapragnęłam znaleźć nocleg w mniejszej, klimatycznej mieścinie i tak dotarłam z Żywca do Bystrej.

Po niedługich poszukiwaniach udało mi się znaleźć nocleg za jedyne 18 zł za dobę, z widoczkiem na góry i możliwością wykupienia posiłków. Zasnęłam jak zabita, by obudzić się rano gotowa do drogi.

Dzień pierwszy: trasa na Rysiankę i Halę Lipowską.

Niedługa, ale moim zdaniem na rowery dosyć karkołomna. Stroma i troszkę kamienista. Sam wjazd nie zajął mi jednak wiele czasu (wysokość jedyne 1290 m.), zaś opalanie pod schroniskiem już tak :-) W górach już piękna zieleń i aura jak latem.

rowery


Dzień drugi: Przegibek

Trasa przez Rycerzową Wielką i Majcherową, wzdłuż polskiej granicy i z powrotem. Jechało się tak przyjemnie, że nawet nie zauważyłam, jak zrobiło się dość późno. Nie przeszkadzał mi nawet deszcz, który pojawił się ni wiadomo skąd.Czas szybko upłynął, a tu jeszcze trzeba wrócić do Katowic!

Wróciłam w nocy, ale było warto. Samotne wypady również mają swój urok i nie trzeba się nikogo słuchać. Nikt nie popędza, nie musisz zważać na inne rowery, jedziesz własnym tempem.

Zachęcam każdego!

rowery

rowery


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz